R1554-212 „Nie bądź w nierównym jarzmie”

Zmień język 

::R1554 : strona 212::

„Nie bądź w nierównym jarzmie”

Poświęconym, nie będącym w jarzmie – którzy są nieżonaci – Apostoł Paweł radzi, że dla uzupełnienia ich ślubu poświęcenia się Bogu, tacy znajdują się w stanie o wiele korzystniejszym (2 Kor. 6:14; 1 Kor. 7:25-40). Apostoł jednak nie chce, abyśmy rozumieli, że rada ta jest rozkazującą (1 Kor. 7:35,36). Nikomu nie jest zabronionym żenić się, a fałszywi nauczyciele, którzy później powstali i zabraniali wstępować w stan małżeński, są potępieni, jako źli nauczyciele (1 Tym. 4:1-3). Papiestwo zabroniło małżeństwa swemu klerowi, przez co sprowadziło na się wielką plamę, która zaciemniła jego i tak już fatalną historię. Małżeństwo jest dotąd uczciwe (Żyd. 1:4), jeżeli ta społeczność jest utrzymywana w czystości i świątobliwości, jak to Bóg zamierzył; kiedy to dwoje są w równym jarzmie (para dobrana) i serca ich tętnią harmonijną muzyką jednego wzniosłego i świętego celu; czy cel ten byłby na poziomie ziemskim, na powiększenie ludzkiego rodzaju przez rodzenie i wychowywanie potomstwa, w karności i napominaniu Pańskim (1 Moj. 1:28; Efez. 6:4); albo też na poziomie duchowym, aby razem ciągnąć jarzmo przysposabiające ich do duchowej rodziny Bożej.

Jednakowoż z niektórymi wyjątkami, osoba poświęcona może lepiej wypełniać swoje przymierze ofiary, gdy postępuje z Bogiem sam na sam, mając tylko Boga na względzie w każdej sprawie i nie będąc krępowaną troskami domowymi. Takim było wyrozumienie Św. Pawła i takimi były świadectwa tysięcy osób, które w młodości swej zapomniały o Bogu i nie idąc za wskazówka Pana, obarczyły się licznymi troskami, w rezultacie ich nierozważnego kroku – Kazn. 12:1; Ps. 37:5; Przyp. 3:5,6.

Słowa zapisane w 1 Tym. 5:14 nie były napisane w zastosowaniu do młodych sióstr poświęconych Bogu, ale zgodnie z wierszami powyższymi (3-16) stosowane były do młodych wdów w znaczeniu ogólnym, w tej myśli, że takie wdowy nie powinny być ciężarem dla Kościoła. Każda taka wdowa, nie będąca w zupełności poświęcona a jednak wierząca, będąca domowniczką wiary, niech idzie za mąż itd. W taki sposób rozumiane, Pismo to jest zgodne z ogólną nauką Nowego Testamentu.

Pomiędzy poświęconymi, do których niniejszym odnosimy się, tylko kilku jest w wieku młodzieńczym, nieobarczonych troskami rodzinnymi. Dla takich nie mamy lepszej dorady od tej, jaką dał natchniony Apostoł, którą przytoczyliśmy powyżej. Możemy tylko to dodać: Nie bądźcie niebacznymi na wasze przywileje; starajcie się być dobrymi szafarzami; bieżcie cierpliwie w wystawionym zawodzie, patrząc na Jezusa, naszego chwalebnego Oblubieńca, wyglądając od Niego obiecanej łaski i pomocy; bądźcie wiernymi aż do śmierci, a w słusznym czasie otrzymacie chwalebną nagrodę, o ile nie zemdlejecie. Pamiętajcie na Pismo: „Zapomnij narodu twego i domu ojca twego (ziemskie społeczności); a zakocha się Król w piękności (charakteru) twojej, albowiem On jest Panem twoim przeto kłaniaj (uwielbiaj Go) się przed Nim” – Ps. 45:11,12.

Uwagi powyższe nie stosują się do świata, ani też nie są nakazem dla świętych. Rada ta jest jednak stosowna – w celu ułatwienia osobistego postępu wiernych, jak i postępu ogólnego Pańskiego dzieła; jest ona także zgodna z nauką naszego Pana, zanotowaną u Mat. 19:21. Niechaj światowi żenią się i zajmują uczciwe stanowiska wiernych i przywiązanych mężów lub żon i rodziców; niechaj wpływ spokojnych i szczęśliwych domów rozszerza się możliwie jak najdalej – ku naprawieniu nieszczęsnego stanu porzuconych i bezdomnych. Szczególna rada Apostoła jest tylko dla tych, co poświęcili się, aby być ofiarą żywą, którzy oddali się w zupełności do usług Mistrza i oczekują Jego nader wielkiej nagrody.

Natomiast tym z poświęconych, którzy już znajdują się w nierównym jarzmie i obarczeni są różnymi troskami i trudnościami, możemy powiedzieć: Wzmacniajcie się! Ten, który powołał was z ciemności do przedziwnej Swej światłości i tym sposobem skierował wasze nogi na wąską drogę, wiodącą do chwały, czci i nieśmiertelności, wiedział jak trudną będzie ta droga w waszych obecnych warunkach; przeto powołanie was wskazuje Jego gotowość przyjęcia was, a także waszą możliwość uczynienia tego powołania i wybrania pewnym. Mimo to jednak, jak Apostoł przepowiedział: „Utrapienia w ciele takowi mieć będą” – 1 Kor. 7:28.

Mając na pamięci naukę Apostoła, że wierzący mąż niema opuszczać niewierzącej żony, ani wierząca żona opuszczać niewierzącego męża, ale raczej, że mają starać się zaprowadzić pokój (1 Kor. 7:10,16; także Mat. 19:3-10), widzimy z jaką ostrożnością musi poświęcony postępować przed Bogiem i przed nieodpowiednio dobranym towarzyszem lub towarzyszką życia. Ile to pokory będzie potrzeba i ile cierpliwości w różnych doświadczeniach. Wy jednak, umiłowani, którzy doświadczenia te przechodzicie, starajcie się, aby cierpliwość miała doskonały uczynek, a w słusznym czasie wyjdziecie z tego pieca oczyszczeni. Badajcie się i czuwajcie, aby piękność świętobliwego życia była widoczna; a jeżeli to nie nawróci współtowarzysza, to przynajmniej będzie świadectwem przeciwko niemu lub niej a uświęcający wpływ przejdzie na dzieci lub na sąsiadów i Bóg będzie uwielbiony.

Niechaj taka żona starannie wykonuje swoje obowiązki i odpowiednio poważa stanowisko męża, choćby nawet zniewoloną była do utraty znacznej miary szacunku dla niego. Wierzący mąż zaś niech również starannie wypełnia swoje obowiązki, choćby nawet domowe pożycie stało się dla niego bardzo bolesnym. „Albowiem co ty wiesz żono, jeźli pozyskasz męża? Albo co ty wiesz mężu, pozyskaszli żonę?” Lecz „jeźli ten, co jest niewierny chce się odłączyć, niechże się odłączy; albowiem nie jest niewolnikiem brat albo siostra w takowych rzeczach” – 1 Kor. 7:16,15.

Pismo Święte mówi o jednej tylko sprawie, jako o właściwej przyczynie do rozerwania węzła małżeńskiego (Mat. 19:3-10). Uczniowie, słysząc te słowa Mistrza, byli zdziwieni tak samo jak Faryzeuszowie i powiedzieli, że jeżeli sprawa tak się ma, to jest, jeżeli przymierze małżeńskie jest tak mocne i nierozerwalne, to lepiej by było się nie żenić (w. 10). Pan właśnie chce, abyśmy sprawę tę rozumieli w taki sposób. Kontrakt małżeński powinien stać w mocy, aż dokąd śmierć nie uczyni separacji, chyba że zaszła przyczyna, która stronę niewinną uwalnia od strony winnej wiarołomstwa. Dwoje związanych wspólnym kontraktem małżeńskim nie są już więcej dwiema, lecz jednym ciałem, a całe ich przyszłe szczęście i powodzenie doczesnego życia zależy od ich wierności szczerości, miłości i wyrozumiałości jednego dla drugiego.

Małżeństwo tak pod względem swej trwałości, jak i charakteru, było zamierzone jako figura na trwałą wierną i chwalebną jedność Chrystusa z Kościołem. Chrystus nigdy nie opuści ani zaniecha Swego Kościoła ani nie okaże się niewiernym. Jednakowoż tak jak Chrystus pozwala odejść tym, co chcą opuścić Go, tak i niewierny, gdy chce odejść od wiernego, niech odejdzie. Wierzący, gdy został opuszczony przez niewierzącego, nie jest zobowiązany takiego dezertera przyjmować ponownie do społeczności małżeńskiej – chociaż wobec dowodów prawdziwej naprawy, pojednanie mogłoby być wskazanym – w każdym razie strona w taki sposób zwolniona, nie może zawrzeć drugiego małżeństwa, dokąd pierwsza żona lub mąż żyje (1 Kor. 7:11). Niewierność małżeńska obejmowałaby ze strony męża rozmyślne zaniedbanie potrzeb żony. Byłoby to dezercją, czyli opuszczeniem żony, choćby nawet taki mąż chciał mieszkać z nią, aby go żona utrzymywała. Ma się rozumieć, że w razie choroby lub niemożliwości męża do pracy, obowiązkiem żony, według małżeńskiej ugody, byłoby starać się, o ile to możliwe, aby męża utrzymać.

Bez względu, jakie pojęcia ma świat względem przywilejów i obowiązków małżeńskich (a niestety! pojęcia tego świata są dalekie od czystości i sprawiedliwości, czyniąc małżeństwo tylko legalizacją huci cielesnych), to jednak ci, co „postępują duchem” (czyli zmysłem Chrystusowym) napominani są: „Pożądliwości ciała nie wykonywajcie; albowiem ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciwko ciału”; ale, „którzy są Chrystusowi, ciało swoje ukrzyżowali z namiętnościami i pożądliwościami” – Gal. 5:16,17,24.

Jednakowoż nie wszyscy żonaci święci są żonaci w Panu, a przeto są zobowiązani liczyć się z ludzką stroną małżeńskiej społeczności i przystosować się w odpowiedniej mierze do ziemskich celów i zadań; mianowicie, powiększenie ludzkiego rodu, wychowywanie i kształcenie potomstwa. Kontrakt małżeński obejmuje w sobie takie zobowiązania, od których późniejsze poświęcenie się Panu nie zwalnia. Wspólne przywileje są przyjęte w małżeństwie i unikać ich nie można, chyba tylko za „wspólnym zezwoleniem”. Rada Apostoła pod tym względem jest bardzo wyraźna i w zupełnej zgodzie z tym cośmy powyżej nadmienili względem wspólnych przywilejów małżeńskich (1 Kor. 7:1-9); a wyrozumiałość i słuszna wstrzemięźliwość, doradzana tak z jednej jak i z drugiej strony, powinna zapobiegać wszelkim niepotrzebnym ciężarom i wynikłym stąd trudnościom i powinna zapewniać zgodę na niewzruszonym fundamencie wspólnej miłości i wzajemnego szacunku. Lecz błogosławieni są ci, którzy cielesne pożądliwości mogą i chcą, trzymać pod zupełną kontrolą, postępując według ducha. „Kto może (tak ze swego usposobienia jak i z jego warunków) pojąć (uznać tę naukę) niechaj pojmuje” – Mat. 19:12.

Gdy niektórzy z ludu Bożego rozpoznają właściwą powagę i świętość Zakonu małżeńskiego, w którym znajdują się, to może zaczną się dopatrywać jak mogliby lepiej chwalić Boga w ich domowym pożyciu, aniżeli to dotychczas wydawało się im możliwym. Zaiste dziwnym byłoby, gdyby nie zauważyli, że w wielu rzeczach mogą postępować lepiej aniżeli dotąd postępowali. Czyż nie było wiele takich wypadków, że bracia lub siostry, których dusze zostały orzeźwione prawdą, z gorliwością starali się zanieść prawdę drugim, podczas gdy o swoim mężu lub żonie zapomnieli, mniemając, że ich prawda nie interesuje?

Niektórzy mężowie myślą, że ich żony są za bardzo zajęte troskami domowymi, aby interesowały się prawdą, albo też, że są zbyt światowe lub za bojaźliwe względem urągań świata, aby chciały mieć cośkolwiek do czynienia z prawdą. Przeto zaniedbują je i zanoszą prawdę innym. Czy jest to wiernym wypełnieniem obowiązków męża? Prawdziwy i dobry mąż ma staranie o potrzeby swej żony; a staranność ta powinna obejmować potrzeby duchowe tak samo jak potrzeby cielesne. Przeto poznawszy prawdę, jego pierwszym staraniem powinno być podzielić się z tym ze swoją towarzyszką życia. Czyż przyszedłszy do domu wieczorem i zastawszy swoją żonę zajętą pracą domową – przyrządzaniem wieczerzy, doglądaniem niemowlęcia i staraniami o potrzeby następnego dnia – co czyni ją zajętą na kilka godzin po skończeniu się jego codziennej pracy, czyż ma ją pozostawić, by sama dźwigała ciężar domowej troski i czuła się zaniedbaną i upośledzoną, jakoby służącą tylko, zamiast godną i zacną towarzyszką, podczas gdy on poszuka sobie cichy kącik do czytania, lub wyjdzie, aby poselstwo zbawienia i radości zanieść sąsiadom lub innym?

O! nie! Miłość bliźniego niechaj rozpoczyna się w domu. Jeżeli niemądry sposób postępowania w przeszłości obarczył żonę rodzinną troską zbyt liczną, aby mogła ją znosić w cichości, to uważaj, abyś jej więcej nie dodawał; ale raczej „przyłóż swe ramię do wozu” i pomóż jej pchać, ile tylko możliwe. Cóż z tego, że doglądanie dzieci i mycie statków jest pracą kobiecą! jeżeli ma tego za dużo, aby znaleźć wolną godzinkę do porozmawiania z tobą, z Panem, lub do badania Jego Słowa – albo jeżeli pod naporem ustawicznych obowiązków straciła wszelkie upodobanie do umysłowej kultury i wiele z jej wiary w rzeczy duchowe – to będzie ku twemu dobru, gdy pomożesz żonie w jej zajęciu, aż ostatnie obowiązki dnia będą wykonane, po czym możecie swobodnie usiąść oboje i badać Słowo Prawdy.

W miarę jak żona będzie widzieć twą miłość i zainteresowanie się nią, będzie miała więcej poważania dla ciebie i tych nauk, których owoc zacznie uwydatniać się w twoim codziennym życiu. Ponieważ jest to coś nowego więc z początku może jej się to zdawać jako pewien niezwykły kaprys, lecz z czasem ta twoja stałość zwiększy jej zaufanie i odgłos wzajemności odbije się w jej sercu; a rola w taki sposób przygotowana będzie odpowiednia do przyjęcia ziarna prawdy, z czego ona, ty i cały dom otrzyma błogosławieństwo. Spróbujcie to bracia – którykolwiek z was zauważy, że był dotychczas w pewnej mierze niedbałym pod tym względem.

Niekiedy żona pierwsza zapozna się z prawdą; powinna więc oceniać swój przywilej zaznajomienia męża z tą łaską, której sama stała się uczestniczką, chociaż by nawet nadzieja zupełnego nawrócenia go była bardzo słaba. Bywa często, że gdy mąż dowie się, że jego żona zeszła z bitej drogi tak zwanej prawowierności (lub wiary ojców), jemu zdaje się, że jest to jakiś nowy fanatyzm, więc zatwardzi swe serce i zatuli uszy na te rzeczy. Co w takim wypadku żona ma uczynić? Czy ma wpierać prawdę w męża przemocą? Nie; takie postępowanie mogłoby tylko powiększyć antagonizm. Ona przede wszystkim powinna być dla swego męża żywym listem, który on mógłby czytać w jej codziennym postępowaniu. Niechaj twój mąż zobaczy dobry wpływ prawdy, w twej ostrożności, aby dom był dla niego miejscem przyjemnym i miłym, niech zauważy twoją sympatię z jego trudnościami i kłopotami; a także twoją pomoc w miarę twej możności, tudzież twoją ocenę wszelkich jego grzeczności.

Być może, iż niekiedy zajmie dużo czasu i cierpliwości zanim tego rodzaju kazanie zainteresuje twego męża prawdą Boskiego planu; lecz niechaj to światło świątobliwości życia, ostrożnego postępowania i rozmowy przyświeca nadal, podczas gdy różnymi sposobami podsuwasz mu słowo żywota, a w słusznym czasie obudzi się w nim zainteresowanie. Niechaj takie żony nie popełniają omyłki ignorowania męża, jako głowy domu (chociażby nawet miały lepszą znajomość o Boskim planie) w takich rzeczach jak przeznaczenie domu na zebrania wiernych lub tp., jeżeli mąż, będący głową domu, jest temu przeciwny lub nieprzychylny. Choćby nawet dom był własnością żony, należy się liczyć ze zdaniem męża, jako głową domu, dokąd ta społeczność jest uznawana. Jego odpowiedzialność jest wobec Boga, bez względu czy on ją uznaje lub nie. Jednakowoż żona nie jest zobowiązana być zaopatrzynią domu, przeto powinna tego zaprzestać, jeżeli słuszne i rozumne przywileje są jej w tym domu zaprzeczane; albowiem podtrzymując dom w takich warunkach, podtrzymywałaby zło. Jak to już było nadmienione poprzednio, jeżeli mąż posiada odpowiednie zdrowie itd., aby mógł pracować na utrzymanie żony i rodziny, a czynić tego nie chce taki okazał się niewierny swemu małżeńskiemu ślubowi, który był, że będzie miał opiekę nad swoją towarzyszką życia; przeto wobec świeckiego prawa, postępowanie takie równa się dezercji, czyli opuszczeniu żony. Żona, znajdująca się w takich warunkach, jeżeli chce, może uważać się za opuszczoną przez męża i może odmówić przetrzymywania i żywienia go. Jednakowoż dezercja taka nie daje prawa którejkolwiek stronie, do zawarcia innego związku małżeńskiego, dokąd przeciwna strona żyje.

Jako głowy domowego zarządzenia, obowiązkiem chrześcijańskiego męża jest powiedzieć: „Ja i dom mój będziemy służyli Panu” (o ile to zależy od mej mocy i wpływu). Chrześcijańska żona zaś, rozumiejąc swoją odpowiedzialność, będzie chętnie współdziałać z mężem, o ile może to czynić bez pogwałcenia swego sumienia; i nie będzie mu stawiać przeszkód na jego drodze, choćby nawet miała odmienne zdanie, co do niektórych sposobów jego działalności. Używając roztropności ona może starać się powoli przekonywać go o prawdzie, lecz nie powinna wtrącać się do jego sumienia lub do jego odpowiedzialności wobec Boga. Również sposób postępowania męża z żoną nie powinien być despotyczny i nierozumny. Mąż nie powinien zagłuszać sumienia swej żony, przez wstrzymywanie jej od swobodnego używania wszelkich jej talentów w służbie Bożej; lecz powinien pozostawić jej znaczną swobodę w prowadzeniu domu, na ile jego sumienie i odpowiedzialność jako głowy domu mu zezwoli; albowiem żona jest „współdziedziczką łaski żywota”. Jeżeli mąż rozumie coś inaczej powinien swoje rozumowanie przedstawić do rozwagi i możliwego uznania żony, następnie cierpliwie wysłuchać jej odmiennego poglądu, w nadziei, że ostatecznie dojdą do zrozumienia i zgody. Gdy jednak zgoda nie nastąpi, odpowiedzialność za dom i jego wpływy, spoczywa na mężu, który, mocą Boskiego naznaczenia, jest głową domu.

„Komu cześć, temu cześć”

Zastanawiając się nad całym tym przedmiotem, przychodzi nam na pamięć napomnienie Apostoła do całego Kościoła, względem stosunku wiernych do istniejących zwierzchności, które postanowione są od Boga. „Oddawajcież tedy każdemu cobyście powinni: komu podatek, temu podatek; komu cło, temu cło; komu bojaźń, temu bojaźń; komu cześć, temu cześć. Nikomu nic winni nie bądźcie, tylko, abyście się społecznie miłowali” – Rzym. 13:7,8.

Rada Apostoła Piotra jest podobnej treści: „Wszystkich czcijcie, braterstwo miłujcie, Boga się bójcie, króla w uczciwości miejcie” -1 Piotra 2:17.

Królowie osobiście nie zawsze godni są czci, lecz cześć zawsze należy się wyższym urzędom, które „ustanowione są od Boga” (Rzym. 13:1, zob. pierwszy tom „Wykładów Pisma Św.” rozdz.13, w jakim celu było to ustanowienie i jak należy je rozumieć). Wiele zwierzchności rządzących Judeą w czasach naszego Pana i Apostołów, byli osobiście wcale niegodni czci; mimo to jednak Pan i Apostołowie pozostawili nam nie tylko przepisy, ale i przykłady posłuszeństwa względem istniejących władz; oni uznawali zwierzchności i zachowywali prawa – Mat. 17:27; Dz. Ap. 25:8,10,11.

Tak samo rzecz się ma w stosunkach domowych; stanowisko męża i ojca, jako głowy rodziny, jest godne poszanowania, tak ze strony żony jak i dzieci, a także ze strony każdego przybysza goszczącego w jego mieszkaniu. Choćby nawet niejeden mąż i ojciec nie zasługiwał na szacunek, to jednak jego stanowisko powinno być poważane, na tej samej zasadzie jak urzędom cywilnym należy się szacunek, choćby były zajmowane przez ludzi niegodnych.

Tę sprawę miłowania drugich, oddawanie przynależnej czci, podatku itd., Apostoł stawia w formie zobowiązania – jako dług, który powinien być prędko zapłacony, mówiąc: Nie bądźcie nikomu nic winni tylko miłość. Miłość byłaby rządzącą zasadą gdyby wszystko było doskonałe, lecz w upadłym stanie samolubstwo jest powszechną chorobą, która burzy i zaciemnia szczęście domu, rodziny i interesu. Prawdziwie zacny mężczyzna będzie wyrozumiałym wobec niewiast, starców i osób słabowitych, w ciżbie, w tramwaju lub w jakiejkolwiek sąsiedniej usłudze; o ileż więcej winien być takim w domu, względem swej towarzyszki życia, okazując wyrozumiałość wobec dźwiganych trosk i ciężarów życiowych. Prawdziwie zacni, bądź mężczyzna, bądź niewiasta, nie będą nikogo niepokoić, ani obciążać czy to w domu czy poza domem i gdy takim wyświadczy, kto jaką grzeczność, przyjmują to, jako łaskę i odpowiednio oceniają.

Upadek rozwinął w ludziach zamiast wspaniałomyślności samolubstwo, do takiego stopnia, że ci, co chcą być wspaniałomyślnymi nagradzani są czarną niewdzięcznością, wobec czego doznają zniechęcenia i czują, że mało kto lub może nikt nie jest wart wspaniałomyślnego traktowania. Jednakowoż Chrześcijanie mają mieć na pamięci niesamolubny wzór ich wielkiego Odkupiciela; powinni także wiedzieć, że samolubstwo jest podłożem każdego grzechu i że walcząc przeciwko grzechowi muszą z konieczności walczyć przeciwko samolubstwu i rozwijać w sobie miłość. Napomnienie Apostoła, aby oddawać przynależną cześć, podatek itd., wskazuje na zasadę sprawiedliwości i jest pomocnym do właściwego sposobu postępowania – Rzym. 13:7,8; 1 Piotra 2:17.

Jak pięknym jest Boski porządek i jak pomocnym do trwałego pokoju i szczęścia tym, co chcą do niego się stosować! Przeto starajmy się uważnie rozpoznawać te zasady, które Bóg w Swoim Słowie wyłożył, ku naszej nauce; a jeżeli do zasad tych będziemy się stosować, to Jego uznanie będzie naszą przewyższającą nagrodą, a Jego mądrość będzie z czasem objawiona.

====================

— 1 i 15 lipca 1893 r. —